środa, 27 listopada 2013

Radykalna zmiana życia: wyjazd do Kanady


Syndrom Gauguina, nie tylko u mężczyzn i nie tylko po 40-stce
Coraz więcej osób, dobiegając najczęściej połowy życia, decyduje się na drastyczną zmianę dotychczasowego życia. Zmiana ta przejawia się najczęściej w porzuceniu dobrze płatnej pracy, pozycji społecznej, stabilizacji, często partnera/partnerki, w imię pogoni za marzeniami.

Kryzys wieku średniego, syndrom Gauguina, kryzys połowy życia, wypalenie – nazwy są rozmaite, ale najczęściej kojarzą się z mężczyzną po 40-stce. Zmęczony i sfrustrowany szarą codziennością ów "mężczyzna" pewnego dnia uświadamia sobie, że jego życie nie ma sensu, czas upływa nieubłaganie, a on chce dokonać czegoś w swoim życiu, spełnić swoje pragnienia. Rzuca zatem pracę i rozpoczyna całkiem nowe życie...


Co ciekawe, współcześnie syndrom Gauguina dotyka coraz częściej kobiety, a granica wieku, w którym pojawiają się jego pierwsze symptomy sukcesywnie się obniża. Wynika to ze współczesnego trybu życia, wszechobecnego pędu, przytłoczenia materializmem i konsumpcjonizmem, nadmierną odpowiedzialnością, stresem i strachem. Ludzie żyją szybciej, wcześniej odnoszą sukcesy zawodowe, prędzej też odczuwają skutki wypalenia i braku sensu życia.

Z czasem zmienia się też ich system wartości, priorytety, a chwila refleksji i zatrzymania się w szaleńczym pędzie współczesności, powoduje nowe spojrzenie na siebie i swoje dotychczasowe życie zawodowe czy osobiste. Osoby takie nie chcą dłużej wieść życia, które nie daje im spełnienia i zadowolenia. Naturalnym następstwem tej sytuacji jest pojawienie się w nich pragnienia drastycznej zmiany, która nada nowy sens ich życiu.

Nazwa syndromu Gauguina pochodzi od nazwiska słynnego malarza i rzeźbiarza francuskiego Paula Gauguina, który rzucił wszystko i wyjechał na Tahiti, gdzie stworzył swoje najwspanialsze obrazy. Jego życie pełne burzliwych zwrotów i zmian jest wyrazem przemian osobowości. Dokonują się one poprzez zmianę ról i zadań, które do tej pory dominowały w życiu. Dokonują się również zmiany priorytetów, wartości i celów życiowych. Następstwem przemiany jest uwolnienie energii twórczej, która pozwala na spełnienie nowej wizji własnego życia i odszukania swojego autentycznego Ja. Dokonanie takiej zmiany życiowej budzi wiele kontrowersji i najczęściej spotyka się z brakiem zrozumienia ze strony środowiska czy rodziny. Często bowiem pociąga za sobą społeczną i ekonomiczną degradację, ale daje jednak w zamian poczucie wolności i spełnienia.

Historia Sakury, która postanowiła wyjechać do Kanady
Przedstawię Wam historię Polki o pseudonimie Sakura, która w wieku mniej więcej 30 lat przeżyła nagły zwrot w swoim życiu, który odpowiada syndromowi Gauguina. Po kilku latach pracy w korporacji postanowiła rzucić wszystko i wyjechać do Kanady w ramach programu International Experience Canada i w ten sposób rozpocząć swoją podróż dookoła świata. Jej historia tak mnie urzekła, że pozwolę ją sobie przytoczyć w całości. Być może stanie się ona dla kogoś inspiracją i zachętą do realizacji marzeń.

„MOJA HISTORIA chyba jest nieco inna niż większości przyszłych emigrantów. Jeszcze rok temu byłam PRAWIE lemingiem tzn. miałam dobrą pracę (czytaj: czasami budzik zastaje cię przed komputerem ale stać cię na kilka urlopów w roku); cztery koła z gwiazdą w podziemnym garażu (choć to akurat nie ze względu na bycie snobem tylko przez brak umiejętności obsługi manualnej skrzyni biegów – tak to jest jak się człowiek uczy jeździć w USA); plan dnia dopchnięty kolanem, bo doba jest po to żeby wycisnąć ją jak cytrynę a sen to strata czasu, której jednak nie da się uniknąć; urlop roboczy – a co to takiego? urlop jest po to żeby na lotnisko jechać prosto z pracy; postawa wobec oszczędzania: dziękuję, postoję!. Prawdziwy leming powinien mieć jednak kredyt hipoteczny i mieszkanie lub dom zakupiony od jakiegoś popularnego dewelopera. A ja…. no cóż, przez pierwsze lata szukałam wymówek, a potem to już było jawne zapieranie się rękami i nogami przed nabyciem własnego M. Dlaczego? Bo nie chciałam być przypięta grubym łańcuchem do korporacji. Bo choć miałam „dobrą pracę”, hobby którym żyłam i wspaniałych przyjaciół to jednak ciągle wracała ta natrętna myśl, że to nie jest moje miejsce na ziemi i nie moja bajka. Tymczasem… kolejne deadliny na rzucenie roboty mijały i ….nic. Widać potrzebny był jakiś katalizator. W moim przypadku był to … niespodziewany awans na horyzoncie. Szybka piłka = szybka decyzja. Albo awans, własne M, łańcuch i raz na zawsze odpuszczam mrzonki o byciu wolnym duchem i podróżowaniu albo „trzeba być twardym nie miętkim” i skakać na głęboką wodę. I nagle KLIK, trybiki zaskoczyły, reakcja łańcuchowa ruszyła … ku ogólnej konsternacji wszystkich bardziej i mniej zainteresowanych wzięłam głęboki wdech i skoczyłam. Dlaczego konsternacji: no cóż spróbujcie powiedzieć szefowi że lubicie tę robotę ale generalnie chcecie od życia czegoś innego i właśnie doszliście do wniosku że się starzejecie i nie macie już więcej czasu do zmarnowania. Gwarantuję, że za ten wyraz twarzy nie da się zapłacić kartą Mastercard . Rodzina i znajomi: rzucasz pracę nie mając nowej = niedobrze, rzucasz pracę nie mając nawet pomysłu na to co chcesz zrobić ze swoim życiem = jeszcze gorzej. Mijają 3 miesiące, zbliża się termin odejścia z pracy, a ty wciąż na pytanie: CO DALEJ??!!! odpowiadasz: w sumie to jeszcze nie wiem, coś się wymyśli, na razie cieszę się wolnością i odpoczywam (i tutaj w stronę mojego byłego pracodawcy głęboki ukłon, za to że mimo konsumpcyjnego stylu życia stać mnie na to, żeby tak powiedzieć: dziękujemy ci essi Johnson!) … na tym etapie nawet najbliżsi przyjaciele zastanawiają się czy wciąż jeszcze gratulować ci odwagi czy może już zacząć się rozglądać za dobrym psychiatrą."

Bardzo jestem ciekawa jej dalszych losów. Sakura jest obecnie w Vancouver i prowadzi bloga:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...